Grand Prix Wielkopolski w MTB - Dolsk (22.04.2012)

Autor: Robert
Galeria:

Wypad do Dolska, to pierwszy start w sezonie - mój jak i większości członków z grupy. Miał to być już mój 4 start, ale jakoś tak się wszystko niefortunnie poukładało, że ... no właśnie.... wystartowałem dopiero teraz.

Pierwszy sprawdzian formy w sezonie zawsze niesie za sobą pewne oczekiwania w stosunku do siebie, w końcu nie po to się pracuje całą zimę, aby wypaść słabo za pierwszym razem...

W sobotę rano zrobiłem małą przepałkę i nieco “podczyściłem rower” i to by było na tyle... jakoś nie mogłem spać w nocy z soboty na niedzielę, czyżby nerwy ? Niemożliwe...

Niedziela 6.20 rano i trzeba wstać, do Dolska mamy jakieś 150 km, więc przybycie na miejsce we wczesnych godzinach jest jak najbardziej wskazane. Rysiek, Prezes i Jaras zjawili się zgodnie z planem... Spakowaliśmy się i ruszyliśmy. Na miejscu byliśmy po 9 i już było sporo ludzi. Sprawnie załatwiliśmy sprawy formalne i szybko uciekliśmy do auta, bo pogoda nie rozpieszczała. Do samego końca nie wiedziałem, w co się ubrać, chwilami było ciepło, ale po krótkiej przejażdżce rozsądek podpowiadał “ubierz się na “długo”!

Zjedliśmy jakieś śniadanie i powoli zaczęliśmy się “ogarniać”. Na miejscu pojawił się również “Lewy”. Humory dopisywały od samego rana.

Pojechałem na krótką rozgrzewkę i stwierdziłem, że jest mega zimno... Później dołączyli do mnie chłopacy. Po parunastu minutach okazało się, że start dystansu mega przesunięty jest o 30 minut a mini o jeszcze więcej, nie pozostało nic innego jak rozgrzewać się dalej, aby nie ostygnąć za bardzo.


Chłopacy ustawili się w sektorze i wystartowali. Pa paru minutach dostaliśmy info, że na starcie miała miejsce kraksa i że “my” musimy uważać w wcześniej opisanym miejscu.


Chwila oczekiwania, trochę śmiechu i start. Stałem na początku sektora, przez co miałem dobrą pozycję startową i od samego początku jechałem w pierwszej 15.

Tempo zawrotne – jak to na mini, pełen ogień. Po paru kilometrach słabsi zawodnicy zaczęli odpadać, nasza grupa również podzieliła się na dwie mniejsze. Pierwsza odjechała a my ją goniliśmy, dając solidne zmiany. W pewnym momencie dostrzegam Lewego, który stoi na poboczu- miał jakiś defekt, jak się później okazało złapał kapcia a potem kolejnego.... Po chwili kolega, za którym jadę skręca w prawo- zamiast w lewo ja jak głupi za nim, mimo iż widziałem, że trzeba skręcić w lewo...tracimy przez to kilkanaście sekund i musimy gonić grupę!!! Sprzedaje koledze solidnego OPR-A....


Przygotowana trasa była w miarę atrakcyjna, szkoda tylko, że nie wykorzystano do końca potencjału obecnych tam górek.

Było kilka mniejszych podjazdów i największy pod punkt widokowy, właśnie w tym momencie “moja” grupa mi uciekła w wszystko to przez zawodników z dystansu mega, którzy nie dawali się wyprzedzić na podjeździe tarasując całą szerokość drogi!!! Od tego momentu jechałem sam, goniąc grupę, lecz szanse na jej złapanie były nikłe... Wyprzedziłem jeszcze sporo ludzi z mega i tak samotnie zmierzałem do mety. Na ostatnich 3 kilometrach dojrzałem goniącego mnie rywala i nieco odpuściłem, puszczając go przed siebie i wiedząc mniej więcej, na którym dojadę miejscu.

Na metę wpadam samotnie z czasem 1:29:49, będąc na 17 miejscu w open oraz 7 w kategorii m2. Strata do czołówki wynosiła około 5 minut.
Po jakimś czasie na metę wjeżdżają:

Rysiek z czasem 3:03:40, będąc 111 open i 2 w M6


Jarek z czasem 3:07:23, będąc 126 open i 28 w m2


Piotr z czasem 3:17:10, będąc 142 open i 57 w m3


Jak się później okazało, Piotr zaraz po starcie złapał kapcia...

Ryszard stanął na Podium dwukrotnie, jako 2 w swojej kategorii wiekowej oraz ponownie w kategorii wagowej 90+


Impreza zorganizowana solidne, z małymi wpadkami, posiłek regeneracyjny smaczny, obecność browaru Fortuna jak najbardziej na plus...

teraz nieco o minusach...
- start przesunięty o dużo za dużo, ile można się rozgrzewać?!
- nagrody w tomboli żenujące (same tanie okulary+jakieś wieszaki do prania.... bez komentarza, jedynie jakiś rower składak był taki w miarę... co to ma być?)
- brak oznaczenia, którędy wjeżdżać na metę...
- obowiązywać miał start sektorowy w oparciu o wyniki z ubiegłego roku.... nic takiego nie miało miejsca.... i już na rundzie honorowej była przepychanka i kilka niebezpiecznych sytuacji...
- długości tras jak zwykle niezgodne z tym o czym informuje organizator.... 36 km a 42, które wskazał licznik to jednak jest różnica...

Każdy z nas odbył dobry trening, za tydzień start w Bydgoszczy. Na pewno będzie lepiej...